I będę robić nic…
© Oliver Mohr / PIXELIO

W czasie przedświątecznej bieganiny, po raz kolejny postawiłam sobie pytanie, jak to jest nic nie robić. Wydaje mi się, ze od „nicnierobienia” człowieka XXI wieku dzielą lata świetlne. Żyjemy w społeczeństwie oczekiwań i wyników. I nieustannych bodźców. W co drugim ogłoszeniu o pracę pożądaną cecha jest „zorientowanie na wyniki”, i o ile w przypadku sprzedaży ma to jakiś sens, w przypadku choćby pracy biurowej, trudno ocenić, co owym wynikiem jest.

Ilość napisanych maili? Załatwionych spraw? Zrobionych bilansów? Mnie wynik kojarzy się dość matematycznie (ewentualnie medycznie), stąd z bilansu wychodzi mi, że nie pamiętam czasu, kiedy – nawet pomimo pozornego braku zajęcia – nudziłam się. Myślę, że podobne odczucia maja nawet Ci, którzy swój wolny czas spędzają na zabiegach w SPA. Bo przecież jaki sens miałoby korzystanie z tych wszystkich masaży i maseczek bez zmiany statusu na Facebooku czy zrobienia zdjęcia i posłania go WhatsAppem najbliższym czy nierzadko – najdalszym? Niby odpoczywamy, ale ponieważ chcemy pokazać jak bardzo odpoczywamy, ciężko pracujemy nad najlepszym ujęciem i perspektywa.

Od najmłodszych lat rodzice dwoją się i troją, by swoim pociechom wypełnić czas. I o ile w przypadku tych najmłodszych dzieci ma to sens, o tyle, te nieco starsze wolałaby pewnie czasami zamiast ganiać z zajęć z fortepianu na te z hiszpańskiego, po prostu beztrosko położyć się na trawie i poobserwować chmury czy gwiazdy. Tylko co dziecko mogłoby opowiedzieć w szkole? Ze zamiast długiego weekendu na końcu Europy spędziło go w mieście, gapiąc się, z rodzicami, na chmury? To jakoś nie przystoi XXI wiekowi… Choć mam nieśmiałą nadzieję, że to właśnie byłoby najbardziej oryginalne… i wytęsknione.

Z dziecka stajemy się spragnionymi bodźców nastolatkami, a z nich… właściwie wiecznie zajętymi dorosłymi. Ludzie są dziś tak zajęci, ze nawet podczas trwającej max. 35 minut podroży metrem nie potrafią oderwać wzroku od ekranu telefonu. Ludzie są dziś tak spragnieni sztucznej stymulacji, ze nawet jadąc rowerem, nieco ryzykując własne bezpieczeństwo, wkładają w uszy słuchawki. Wcale nie należę do wyjątków. Zdarza mi się, ze w metrze korzystam z komórki, wolę jednak obserwować zmieniające się za oknem pory roku, a jadąc rowerem rozkoszować się samą jazdą. Być może dlatego za jedna z najważniejszych myśli, jakie usłyszałam w życiu uznaję tę:

„ Kiedy siedzisz to siedź, kiedy idziesz to idź, kiedy doszedłeś to bądź”.

Daleko mi do tego, by nie wybiegać myślami w przyszłość i nie zastanawiać się nad tym, co będzie kiedy dojdę do celu, ale chyba to wyrażona przed tysiącami lat mądrość o tym, że należy cieszyć się i doceniać chwile, jest prawda uniwersalna i dzisiaj.

***

Nie da się nie robić nic. Albo inaczej: da się, ale bardzo rzadko i w ograniczonym wymiarze. Normalnie zawsze robić coś, a „niczym” nazywamy te czynności, które są przez nas bagatelizowane: oglądam film, prasuje, szukam czegoś w Internecie… I tak jest pewnie dobrze, bo jesteśmy nastawieni na działanie. Równie dobrze jest, kiedy potrafimy się wspólnie ze sobą ponudzić, po prostu będąc obok.

Anna Maria Gacek

To może Cię też zainteresować