Rodzinom z dziećmi szczególnie trzeba łatwego dostępu do kultury. Nic nie przebije na tym polu słynnego Teatru Lalek Banialuka. Wielkie nadzieje budzi powstające przy Studiu Filmów Rysunkowych nowoczesne Centrum Bajki i Animacji. A kiedy mowa o rozwijaniu dziecięcych pasji i zainteresowań, znakomicie sprawdzają się liczne domu kultury.
Te ostatnie zresztą na serio biorą pod uwagę także dorosłych użytkowników, zwłaszcza seniorów, których w mieście jest dużo i których ożywia nieustanna ciekawość świata. Z myślą o nich przygotowywane są wciąż nowe propozycje – ostatnio mówi się m.in. o Centrum Aktywności Międzypokoleniowej.
Świadectwem kwitnącego w mieście kulturalnego bogactwa jest informator o wdzięcznej nazwie Pełna Kultura. Gdyby nie pandemia, majowy numer wypełniłyby po brzegi zapowiedzi koncertów, wernisaży wystaw, spektakli teatralnych, literackich spotkań. Gwoździem programu byłby Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej, od kilkudziesięciu lat związany z Banialuką i Bielskiem-Białą niemal jak karnawał z Wenecją. Powiewu wielkomiejskości i publiczności ze świata dostarczają też jazzowe festiwale.
Miasto nie pozwala zaniedbywać także kultury fizycznej. Miejsc służących rekreacji i sportowi mamy w bród, od stadionów i boisk przez otwarte i kryte pływalnie, ścieżki rowerowe i tory rolkarskie po powstałe jako projekty kolejnych edycji Budżetu Obywatelskiego siłownie pod gołym niebem. Jest ośrodek narciarski Dębowiec z kanapowym wyciągiem, tor saneczkowy, tor kartingowy, ścieżki enduro, są Błonia i wielkie miejskie spacerowisko – Cygański Las. Nawiasem mówiąc, lasu w granicach miasta mamy tyle, że gdyby wszyscy bielszczanie – ponad 170 tysięcy ludzi – postanowili wyjść na spacer jednocześnie, nie naruszyliby zasad przeciwepidemicznego społecznego dystansu.
Przede wszystkim jednak są tu góry. Ale o nich trudno zapomnieć, bo mało jest w Bielsku-Białej miejsc, z których nie widać jakiegoś pasma. Otaczają miasto od wschodu i południa, pozwalają się fotografować i na siebie wspinać, jeździć na nartach i rowerach. Przyroda, której są częścią, jest przedmiotem troski – miasto ma w swoich administracyjnych granicach rezerwaty przyrody (Stok Szyndzielni i Jaworzyna), parki krajobrazowe, obszary Natura 2000, zespoły przyrodniczo-krajobrazowe, użytki ekologiczne, pomniki przyrody. Nic dziwnego – to Bielsko-Biała stało się przed laty kolebką polskiego ruchu ekologicznego, to tutaj powstał Klub Gaja, którego inicjatywy i akcje znane są w całej Polsce i mocno doceniane na świecie. W tegorocznej edycji programu Gazety Wyborczej SuperMiasta bielszczanie zdecydowali, że właśnie z ekologią i Gają chcą się identyfikować.
Przedrostek eko- mocno zadomowił się w bielskim myśleniu o mieście. Bielsko-Biała, ze swą ścisłą, dziewiętnastowieczną jeszcze zabudową pozbawione możliwości tworzenia w centrum nowych zielonych przestrzeni, chce mieć tu przynajmniej zielone dachy i kieszonkowe parki – żeby poprawić mikroklimat i urodę, zapewnić więcej możliwości odpoczynku w kontakcie z naturą. Wkrótce dzięki nim nawet mieszkańców ścisłego śródmieścia zacznie cieszyć ptasi świergot i bzyczenie trzmieli.
Do tego celu potrzebne jest jednak zredukowanie smogu – stąd wsparcie przez samorząd wymiany starych pieców na ekologiczne, oraz finansowa zachęta dla mieszkańców do inwestowania w odnawialne źródła energii.
Z wieży katedry św. Mikołaja widać na dachu jednej z kamienic przy Rynku – zbudowanej w XVIII wieku – nowoczesne słoneczne kolektory. Takie połączenie starego z nowym to w Bielsku-Białej raczej standard. Tkanka miejska w centrum ma swoje lata, ale wygląda coraz lepiej – na starówce zachowało się trochę średniowiecza, cieszy oko zamek, barokowa kamienica Kałuży (sąsiaduje z modernistycznym budynkiem, zdobnym w efektowny witraż), reprezentacyjna zabudowa śródmieścia, z teatrem, kamienicami przy ul. 3 Maja, bialskim Ratuszem z przełomu XIX i XX wieku (to te budowle zyskały miastu przydomek „mały Wiedeń”), tu i ówdzie spotyka się trochę secesji, czasem tak charakterystycznej, jak właśnie remontowana kamienica pod żabami. Każdą z architektonicznych epok pokrywa jednak nałożony z konserwatorską pieczołowitością współczesny tynk. Miasto dba o swoje zabytki, także dlatego, że wciąż są zamieszkane, wykorzystywane. Bielszczanie urządzają w nich restauracje (nie brakuje chyba żadnej ze światowych kuchni i żywieniowych trendów), kawiarnie, butiki, pracownie, hotele, galerie sztuki. Publiczność odwiedza je tłumnie, przesiaduje latem na zewnątrz, zimą grzejąc się w ciepłych wnętrzach, często zaciekawiona przeszłością tak niby dobrze znanych miejsc.
Bo jeśli wejść w nią głębiej, odsłania się historia miasta, skomplikowana i bogata, pełna przeplatających się wątków narodowych, religijnych, społecznych i artystycznych. Coraz więcej ludzi się nią interesuje – potomkowie dawnych mieszkańców nie mniej niż dzieci i wnuki powojennych przybyszów. Lokalna historia znakomicie się sprzedaje, przekonał się o tym ostatnio Teatr Polski, decydując się na rekonstrukcję własnej przeszłości w programie Fabryka sensacji.
Przeszłość zresztą jest w mieście nad Białą poważnym argumentem na rzecz przyszłości. Mówią o tym Apollo z teatralnej fasady, zamyślony Marcin Luter, uosabiający rozwój i nowoczesność stalowy Akrobata, grafenowa poetka Kazimiera Alberti. Przeżyli tu niejedno i nigdzie się nie wybierają. – Prawda – potakuje wypolerowanym nosem Reksio.
A że IKEA i lotnisko pasażerskie za miastem? Do Katowic i Krakowa przecież mamy blisko!